Moto GP Brno 2008
Pogoda zapowiadała się niezbyt ciekawie. Ale w dzień wyjazdu miało padać dopiero późnym popołudniem, a w niedzielę już miało być bezdeszczowo na całej trasie. Poza tym nie wyobrażałem sobie jechać pierwszy raz na taką imprezę motocyklową innym środkiem transportu niż motocyklem. Zatem w piątek rano spakowaliśmy się Z Grishackhiem na motocykle i około 10-tej wyjechaliśmy w stronę Brna. Jako, że droga dobra i szybka, to po około 2,5 godzinach wjeżdżaliśmy już na teren Camp-start, gdzie planowaliśmy nocleg. Reszta Ekipy jechała busem i camperem, więc znaleźliśmy odpowiednio dużo miejsca i zabraliśmy się za rozbijanie namiotów.
Dosłownie w chwili wbijania ostatniej szpilki zaczął kropić deszcz. Chłopaki z Krakowa w międzyczasie dojechali więc zajęliśmy się ich namiotami, a później grillem i spożywaniem różnych napojów, w tym również tych wyskokowych 😉
Spore wrażenie zrobiło na mnie pole namiotowe wypełnione po brzegi namiotami i stojącymi przy nich motocyklami. Do późnej nocy słychać było dźwięk silników i strzelanie z wydechów nie tylko motocyklowych, ale również cztero- lub sześciocylindrowych silników samochodowych przywiezionych w tym celu i ustawionych na platformach. Na szczęście byliśmy przygotowani na taką ewentualność i stopery w uszach pozwoliły nam w miarę spokojnie zasnąć.
Pogoda w sobotę niestety była w kratkę, więc uzbrojeni w jakieś ciuchy przeciwdeszczowe poszliśmy pooglądać treningi, a pod wieczór wybraliśmy się do Brna trochę pozwiedzać i zjeść coś dobrego. Warto zwiedzić Brno, na mnie zrobiło bardzo dobre wrażenie, tym bardziej, że będąc w mieście natrafiliśmy na inscenizację starodawnej bitwy z użyciem muszkietów, które strzelały głośniej niż wydechy w nocy.
Niedzielę rozpoczęliśmy od tradycyjnego grilla (po powrocie do domu dłuższy czas nie mogłem patrzeć na kiełbaski z grilla) i poszliśmy oglądać wyścigi.
Po drodze na tor minęliśmy parking zastawiony po brzegi motocyklami, czeska i austriacka policja pilnowała, aby wszystko przebiegało sprawnie i bez zakłóceń, a motocykle były ustawione jeden przy drugim bez zbędnego marnotrawienia miejsca.
Z racji, że posiadaliśmy bilety T4, które umożliwiały nam wejście na różne trybuny, pooglądaliśmy wyścigi 250-tek z różnych miejsc. Wyścig najwyższej klasy Grand Prix oglądaliśmy już z naszej trybuny T4. Ryk silników i pochylenia, do których są doprowadzane motocykle na zakrętach toru warte są usłyszenia i zobaczenia na żywo. Każdemu motocykliście polecam przynajmniej raz wybrać się na wyścigi MotoGP.