Gdzie ta wiosna ?
Rozpoczęła się astronomiczna i kalendarzowa wiosna. Niestety jak się wyjrzy za okno to widać, że natura nic sobie z tego nie robi. W ogródku nadal leży śnieg a temperatura oscyluje w okolicach zera. Pogoda bardziej się nadaje do jazdy na snowboardzie niż motocyklu… no ale cóż zrobić skoro jeździć trzeba, bo można zostać okrzykniętym 'ciepłym pączkiem’ 😉
Pewnie więc się zastanawiacie dlaczego siedzę teraz w domu i piszę te bzdety zamiast grzać motocykl i szykować się do jazdy. Pewnie gdyby to był mój pierwszy albo drugi sezon na motocyklu to tak by właśnie było, ale przeżyłem już kilka sezonów i chcę jeszcze trochę przeżyć, dlatego wolę tu siedzieć i napisać coś, co być może da niektórym do myślenia i spowoduje, że trochę ostrożniej będą się obchodzić z manetką przynajmniej na początku sezonu.
Niedawno na Ścigaczu pokazał się artykuł o kontrowersyjnym tytule: „Inauguracyjna śmierć motocyklisty”, polecam jego przeczytanie przed tym jak wsiądziecie pierwszy raz na motocykl w tym roku i w każdym kolejnym. Lovtza napisał tam wszystko to, co wiedzą już ci starsi stażem motocykliści, a niektórzy 'młodzi’ uważają, że ich to nie dotyczy. Ja rozpoczynałem już sezon kilka razy i na początku każdego sezonu czułem się nieomal tak, jak bym wcześniej nie jeździł na motocyklu, choć przejeździłem już w sumie ponad 70 tys. km. Pewnie, że mnie korci, żeby sprawdzić jak się tą 'latającą kanapą’ jeździ, ale co to za jazda, kiedy asfalt jest zimny, opony się nie kleją i dłonie marzną w rękawiczkach? Na dodatek na drogach pełno dziur, piachu i żwiru, bo gdzieniegdzie zabrali się już za łatanie. Nie wiem jak Wy, ale ja poczekam jeszcze trochę aż temperatura się podniesie i wtedy na tyle spokojnie na ile rozsądek mnie będzie trzymał rozpocznę sezon, żeby zrobić kolejne kilkanaście tysięcy kilometrów. Kiedyś Petr na Tradycyjnym Wielkosobotnim Jajcowaniu bardzo trafnie zacytował pewną reklamę: „Jeszcze się Książe ponajeżdża” 🙂