Nordschleife – kiedy z marzenia robisz wspomnienie
Nürburgring Nordschleife czyli północna pętla toru położonego w pobliżu niemieckiej miejscowości Nürburg jest miejscem niezwykłym. „Zielone Piekło” – jak go kiedyś określił Jackie Steward – ma specjalne znaczenie dla fanów motoryzacji. Jest to bardzo długi i trudny tor, 154 zakręty na ponad 20km odcinku ze wzniesieniami i spadkami. Jest kilka miejsc gdzie pojazd odkleja się od asfaltu i wznosi w powietrze. Z przekonaniem można powiedzieć, że jest to miejsce, które każdy fan motoryzacji chciałby odwiedzić. Ja marzyłem o tym od kilku lat i w końcu zebrałem się aby to marzenie zrealizować.
Pomimo posiadania 3-litrowego BMW o mocy 306KM postanowiłem nie zabierać swojego auta na tor i wynająć przygotowany do sportowej jazdy samochód z wypożyczalni RingFreaks znajdującej się w pobliżu toru. Już wyjaśniam dlaczego: aby przygotować samochód na kilka długich, bo ponad 20km okrążeń trzeba byłoby zadbać o nowe klocki hamulcowe, może też tarcze, nowe lub mało zużyte opony itd. Nie wiadomo jak samochód zniesie sportową jazdę, czy hamulce nie będą się przegrzewać, bo pomimo sportowego charakteru jest to ciągle cywilne auto, w dodatku mechanizm Cabrio dokłada trochę masy. Biorąc auto ze specjalizowanej wypożyczalni wiem, że jest ono przygotowane na tor, nawet specjalnie ustawione pod ten konkretny tor, ma odpowiednie hamulce, klatkę bezpieczeństwa, system gaśniczy i opony semi-slick. Te samochody biorą udział w wyścigach, które odbywają się na torze, więc są porządnie przygotowane i do tego wybebeszone z niepotrzebnych rzeczy przez co są o wiele lżejsze niż pojazdy seryjne. Ponieważ byłem na tym torze pierwszy raz wybrałem sensownie mocne, oczywiście tylnonapędowe BMW 325i.
Po przyjeździe w piątkowe popołudnie Nürburg przywitał nas lekkim deszczem i mokrą nawierzchnią. Ponieważ miałem zarezerwowane auto na piątkowy wieczór i sobotnie przedpołudnie, a nawierzchnia toru ciągle była mokra, podjechałem do wypożyczalni aby przebookować auto na niedzielę. Na szczęście samochód był dostępny i bez problemu dało się przełożyć termin. Pod Guesthousem w którym mieliśmy nocować przywitało nas kilka Lotusów, które pewnie już czekały aby wjechać na tor.
Około 18 wyszło słońce i otwarto tor. Jeżdżące samochody i operujące słońce dość szybko wysuszyły nawierzchnię i można było wjechać na tor, oczywiście mając na uwadze zacienione miejsca, gdzie jeszcze bywało mokro. Zacząłem trochę żałować, że odwołałem moją rezerwację ale przejechałem się na prawym fotelu Mercedesa AMG C63, ktory był pod ten event przygotowany i którego ówczesny właściciel pokazał mi co potrafi ten samochód pod kontrolą świetnego kierowcy. Była to naprawdę odlotowa jazda, gdzie idąc na granicy lub już w samym poślizgu wyprzedzaliśmy inne, nieraz sportowe auta po zewnętrznej zakrętu, nie była to jednak jazda ryzykowna, gdyż czułem, że Kuba w pełni panuje nad samochodem. Martwiło mnie tylko jedno: że jak następnego dnia wsiądę sam za kierownicę to się okaże jak dużo mi do niego brakuje.
W sobotni poranek pojechałem do RingFreaks i po krótkim instruktażu obsługi samochodu i urządzeń byłem już w drodze na Nordschleife, gdzie jak zwykle trochę pobłądziłem. Po jednej czy dwóch zawrotkach dotarłem w końcu na miejsce i pojechałem zrobić moje pierwsze okrążenia po „Zielonym Piekle”.
Przyjeżdżając na ten tor trzeba pamiętać o kilku ważnych rzeczach. Jedną z najważniejszych jest to, że nic tam nikomu nie udowodnisz. Są tam i lepsze samochody niż ten, którym przyjechałeś i lepsi kierowcy od Ciebie. Druga ważna rzecz, to mieć respekt dla samego toru oraz innych kierowców. Trzecia: przestrzegać obowiązujących zasad i stosować się do poleceń obsługi. Czwarta: dobrze się bawić. I z tymi przemyśleniami, z początku jadąc bardzo zachowawczo lecz z każdym okrążeniem coraz odważniej nawijałem torowy asfalt na koła.
Po zakończeniu jazdy i odstawieniu samochodu całą ekipą udaliśmy się na zasłużony obiad aby podzielić się swoimi wrażeniami.
Pod wieczór przechadzając się w okolicach toru, w którego bezpośrednim sąsiedztwie były nasze miejsca noclegowe usłyszeliśmy pisk opon i odgłosy uderzenia. Okazało się, że BMW, którym tego dnia jeździłem i zwróciłem już do wypożyczalni zaliczyło kontakt z barierką, kierowcy i pasażerowi na szczęście nic się nie stało, ale stawiało to pod znakiem zapytania moją rezerwację na niedzielę. Na szczęście RingFreaks dysponowali jeszcze jedną 325i więc w niedzielny poranek mogłem ponownie wyjechać na tor.
Z kolejnymi okrążeniami nabierałem coraz większej pewności siebie za kierownicą. Oczywiście bardzo mi pomógł trening na moim domowym symulatorze (w grze Assetto Corsa), gdzie mogłem zaznajomić się z torem i zapamiętać sekwencję zakrętów oraz dobrać odpowiednią prędkość ale w symulatorze nie ma realnych przeciążeń, nie wgniata w siedzenie gdy zjeżdżasz w dół i jest przełamanie, nie musisz się tam martwić o życie swoje i innych. Symulator jest świetnym treningiem ale nie daje takich wrażeń i odczuć jak jazda prawdziwym autem po prawdziwym torze.
Po wyjeżdżeniu kilku kolejnych okrążeń i zwróceniu auta w całości do wypożyczalni pojechaliśmy zjeść świetnego steka smażonego na kamieniu.
A wieczorem otrzymałem link do filmów z moimi przejazdami po torze. Po powrocie do domu wybrałem jedno z nich i wrzuciłem na mój kanał YouTube, zapraszam do obejrzenia.
Podsumowując: to był bardzo udany wyjazd i świetne doświadczenie, które polecam każdemu fanowi motoryzacji, a dla petrolheadów jest to wręcz pozycja obowiązkowa. Nie ma co odkładać tego na później, bo pamiętajcie, że taniej już nie będzie, a kolejne przepisy i restrykcje wprowadzane przez Unię tylko pogorszą sprawę, o ile w ogóle nie pozbawią nas możliwości wjazdu na tor. Pogoda nam dopisała, Ekipa była świetna, atmosfera w samym miasteczku też jest super, widać że tam przyjeżdżają ludzie z pasją. A jeśli Was interesują koszty takiego wyjazdu to może napiszę o tym następny wpis.