Powinienem był takie podsumowanie napisać już dawno, bo w tej chwili jestem trochę spaczony jazdą na innych, w większości przypadków mocniejszych i szybszych motocyklach. Ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło, mam trochę więcej doświadczenia i jakieś porównanie przynajmniej, a „Małego Fazera” zawsze będę wspominał z sympatią. Przejeździłem na nim dwa sezony i zrobiłem blisko 40 tys. km. Jeździłem nim do pracy, do Szczyrku na winkle, po Słowacji i Węgrzech, sam i z plecaczkami. Byłem też obładowany kufrem i rolbagiem na urlopie w Czarnogórze (2006) i w Bułgarii (2007). Fazer świetnie się spisywał w każdej z tych ról, wymieniałem olej, napęd, filtry, lałem paliwo i jeździłem. Nigdy nie odmawiał posłuszeństwa 🙂
Na początku 2007 roku mój Fazerek przeszedł tuning w Szajba’s Garage, co dodatkowo podniosło jego walory wizualne i użytkowe. Uważam, że jest to świetny motocykl, który warto kupić jako drugi, gdy już nieco opanuje się technikę jazdy na słabszym sprzęcie. Bo Fazer jest grzeczny gdy się go nie wkręci na obroty, ale jak wskazówka obrotomierza przekroczy 8 tys. to budzą się w nim te uśpione rzędy koni mechanicznych i niewprawnemu jeźdźcowi może zrobić krzywdę.
Jeśli chodzi o walory użytkowe, to szyba spełnia swoje zadanie, nawet ta sportowa, którą miałem ładnie odchylała strumień powietrza, a w razie czego można sobie sprawić turystyczną i w ogóle jest luksus. Bez problemu też znajdziecie stelaże pod kufry, czy inne wyposażenie turystyczne w rozsądnych cenach. A Fazer da Wam na pewno dużą frajdę z jazdy, a specyficzny dźwięk, jak ja to mówiłem 'turbinki’ będziecie pamiętać jeszcze długo po tym jak go sprzedacie 😉