Szajbnięty rekord prędkości – 309 km/h
Jest sobota, 19 maja 2007 roku. Zapowiada się ciepły i słoneczny dzień. Dzwoni do mnie Szajba i mówi: jedziemy do Katowic – szykuj się, będziemy koło 12-tej. Zorganizuj co trzeba! OK – odpowiadam – spotkamy się w Dynotechu, będziemy około 13-tej.
Dzwonię do Grishackha, żeby załatwić GPSa, do Mrówy, żeby zabrał Bachera, który ma robić zdjęcia i do XXa, który ma towarzyszyć Szajbie w przejeździe, przynajmniej w początkowej fazie. Przyjeżdżamy do Dynotechu. Szajba już tam jest, widać że podekscytowany. To jest dzień, na który szykował się już od dawna – będzie próbował pobić polski rekord prędkości.
Jeszcze ostatnie poprawki przy Hayabusie, a właściwie Szajba-buzie, bo z seryjnego motocykla to już tam niewiele zostało. Odpalaj Damiano – mówi Szajba – chcę usłyszeć jak ryczy! No i zaryczała! Prawie 400 koni mechanicznych w silniku o pojemności 1300 cm3 zaczęło powolny tupot. Lepiej załóżcie stopery – mówi Damian chwilę przed tym jak zaczyna kręcić manetką od gazu. Faktycznie – dźwięk jest przerażający. Nawet specjalnie robiony wydech tego nie wytrzymał, więc został zdemontowany. Odsuwamy się na bezpieczną odległość, ale dźwięk jest tak przeszywający, że trzeba zatykać uszy.
Dobra, zrobimy kilka zdjęć i jedziemy. W międzyczasie dotarł Prezes (Fast-bike’a) oraz kilku reporterów i znajomych. Pakujemy motocykl do busa i ruszamy w kierunku Myślenic. Tam podobno jest jeszcze nie oddany do ruchu kilkukilometrowy kawałek dwupasmowej drogi. Po drobnych perypetiach docieramy na miejsce, gdzie czekają już znajomi motocykliści z Krakowa i okolic – Irmo, Koziu, Matek i Petr. Fajnie, będzie miał kto przyblokować wjazdy. Reporterzy rozstawiają sprzęt, a my jedziemy na koniec odcinka i ustawiamy motocykle tak, żeby nikt nie wjechał na trasę przejazdu.
Ty XX pojedziesz obok – mówi Szajba – chcę mieć towarzystwo przy pierwszym przejeździe, szczerze mówiąc trochę mam pietra. No i ruszyli na przejazd zapoznawczy. Ciężko będzie – mówi Szajba – jest sporo kurzu i krótki odcinek. Ale cóż, próbujemy. GPS nastawiony? No to jazda! Sprawdzamy: 240 km/h – mało. Jeszcze raz: 260 km/h – nadal mało. Tutaj się nie uda.
Zapada decyzja o zmianie lokalizacji. W Krakowie jest kawałek ładnej prostej na obwodnicy, ale trzeba by zatrzymać na chwilę ruch. Wszyscy chóralnie stwierdzają – damy radę! 😉
No to motocykl na busa i jazda. Docieramy na „zamknięty”. Szajba ubiera się w kombinezon, Prezes z Damianem rozgrzewają sprzęt, ekipa reporterska ustawia się na trasie. Czekamy aż droga przed nami opustoszeje, zatrzymujemy na chwilę ruch i Szajba podejmuje kolejną próbę.
290 km/h – jest nieźle! Ale dotychczasowy rekord to 295,6 km/h. Przecież Szajba tego tak nie zostawi, znam go trochę! Ale na tych przełożeniach chyba się nie uda. Trzeba zmienić zębatkę.
Cholera, dlaczego nikt nie zabrał klucza do kół?! Prezes pakuje się w auto i przywozi jakiegoś francuza z supermarketu. Jakimś cudem udaje się odkręcić nakrętkę, ale po wymianie zębatki na mniejszą okazuje się to, co przewidywaliśmy – łańcuch jest zbyt luźny, a regulacja naciągu się już skończyła. Tutaj niestety już nic nie poradzimy, trzeba by rozkuć i skrócić łańcuch, a tego na przystanku i w dodatku bez odpowiednich narzędzi nie zrobimy. Zakładamy starą zębatkę i wypuszczamy Szajba-buzę jeszcze raz. Tym razem 293 km/h. Ciągle za mało, ale jest już tak blisko. Niech mi ktoś powie, że jechał ponad 300 km/h to się szeroko uśmiechnę – mówi Szajba – na liczniku miałem już prawie 350 km/h. Po krótkiej naradzie decyduje się zostać na noc i w niedzielę podjąć jeszcze jedną próbę. Pakujemy się i rozjeżdżamy do domów. Szajba z Michałem zostają u mnie na noc, bo do domu daleko.
Niedziela rano – chłopaki jadą do Dynotechu. Zmieniają zębatkę i skracają łańcuch. Trzeba też coś zrobić z ciśnieniem w chłodnicy, bo w sobotę wybijało korek i wyrzucało wodę. Umawiamy się, że spotkamy się już na miejscu, w Krakowie. Szajba dzwoni, że wyjeżdżają. Spotkamy się na „zamkniętym”. Dojeżdżamy, oni już są… kurde, on nawet busem szybciej dojechał niż my… a może to Szajba-bus? No nic, czas zacząć akcję. Tym razem jest nas mniej, ale damy radę. Czekamy aż się opróżni droga, blokujemy ruch (zawsze się znajdzie jakiś buc w aucie, który nie może poczekać pół minuty i musi trąbić i się awanturować). Dajemy sygnał do startu.
Poszły konie po betonie! Szajba uzbrojony w GPS rozpędza się i znika za horyzontem. Chwilę za nim rusza bus. My zostajemy i czekamy. Za chwilę odzywa się mój telefon – dzwoni Szajba – przyjeżdżajcie, pakujemy motocykl, już po wszystkim! Udało się – pytam – ile jechałeś?
309 km/h – mówi Szajba, rekord jest mój! Słychać radość w jego głosie.
Jedziemy na miejsce, robimy „screenshoty” z GPSa i pamiątkowe zdjęcie przy Szajba-buzie.
Dało by radę więcej – mówi Szajba – ale trzeba dłuższy odcinek prostej. Tutaj już mi się tak zakręt zacieśniał, że myślałem, że się nie zmieszczę. Z trzech pasów przy tej prędkości zaczyna się robić wąski tunel. Ale udało się, starczyło by mi 300, ale jest 309. Zadowolony jestem!
Chciałbym, żebyś to jakoś opisał, mówi do mnie. Spróbuję – odpowiadam – zobaczymy co z tego wyjdzie. Pakujemy motocykl do busa, krótkie pożegnanie i rozjeżdżamy się każdy w swoją stronę.
309 km/h to nowy polski rekord prędkości na motocyklu, ustanowiony 20 maja 2007 roku przez Arka “Szajbę” Pawlukowicza na motocyklu Suzuki GSX 1300R Hayabusa Supercharger. Pomiaru dokonano urządzeniem GPS marki Garmin, model Zumo.
Podziękowania dla wszystkich obecnych, za pomoc w organizacji, udostępnienie GPSa, fotografowanie, blokowanie ruchu, towarzystwo i głupie teksty 😉