XII Rajd Felkowski
Mój tak zwany urlop powoli dobiegał końca, ale jeszcze zanim wróciłem do domu miałem do zaliczenia “Felkowisko”. Impreza, która już od wielu lat organizowana jest przez grupę zapaleńców z Warszawy i okolic. Chwała i dzięki im za to, że im się chce, bo napracować się przy tym trzeba sporo. Nazwa rajdu pochodzi od jego głównego organizatora, Felliniego. Rajd polega na tym, że dostaje się itinerer i zdjęcia obiektów i wyrusza się w trasę szukać tychże obiektów i wykonywać ciekawe zadania. Więcej informacji o samym Rajdzie można znaleźć na stronie http://felkowisko.riders.pl/. Bardzo fajna impreza, tym bardziej, że większość ludzi zjeżdża się już w piątek, większość to już stali bywalcy i atmosfera jest po prostu świetna.
Zatem w piątek prosto od Szajby pojechałem do Nieborowa, gdzie w tym roku odbywał się Rajd Felkowski. Jako, że Grishackh jechał z domu, to umówiliśmy się od razu na miejscu. Logistyka była doskonała bo zdążyłem tylko dojechać na miejsce i wyjąć telefon, żeby dzwonić, a na to nadjechał Grishackh. Później dojechała reszta ekipy z naszego domku: Gwiazda, Barył, Gerard z Renatą, Astarte z Miklasem i Bonus. Oczywiście nasza ekipa była najliczniejsza i najgłośniejsza z całego obozowiska, bo jakże inaczej, skoro pod domkiem stało 7 motocykli a przecież Astarte i Miklasa na strzelanie z wydechów nie trudno namówić (ja zresztą też się nie opierałem). Pogoda nie rozpieszczała, ale mimo to następnego ranka po śniadaniu, załogi stawiły się na starcie i rozpoczął się Rajd. Trasa liczyła około 150km i wraz z zadaniami zajmowała 3-4 godziny. Wieczorem odbyło się ogłoszenie wyników i rozdanie nagród, a później było grillowanie i zabawa do późnych godzin nocnych. W niedzielę po południu spakowaliśmy sprzęty i szybkim tempem wróciliśmy do domów.