Yamaha FZS-600 Fazer – wrażenia po 20 tys. km

W roku 2006 sezon rozpoczął się dość wcześnie i obfitował w sporo ciekawych wyjazdów. Wskutek tego nawinąłem Fazerkiem ponad 20 tys. km. W międzyczasie dokonałem wymiany zestawu napędowego, wyregulowałem zawory, zmieniłem olej w przednim zawieszeniu i kilka razy w silniku, filtry i inne rzeczy, które wymienia się przy normalnej eksploatacji. W zamian za to Fazerek nie odmówił mi ani razu posłuszeństwa, nie jeździł po rowach, nie wywracał się na parkingach i nie opuszczał drogi.
Fazerem jeździ się równie dobrze po ciasnych bieszczadzkich serpentynach, jak i po długich, słowackich, zacieśniających się łukach. Dobrze sprawuje się w mieście. Można nim pojechać na 100km wypad na winkle, a także na wakacje do Czarnogóry, gdzie podczas trasy robiło się po 600km w siodle, po dwa dni pod rząd. 400km winkli jeden za drugim to sama radość, nawet przy objuczonym kufrem i rolbagiem motocyklu. Trochę nudno jest na autostradach… ale ja już tak mam, że się nudzę na długich prostych.
Miałem też okazję w tym sezonie pojeździć na kilku innych motocyklach, były to: Honda CBR 600, CBR 1100 XX Superblackbird i Suzuki Hayabusa. Uważam jednak, że na moje obecne doświadczenie Fazer jest dobrym wyborem, bo świetnie łączy w sobie cechy motocykla turystycznego ze sportowym charakterkiem. Z wyżej wymienionych bardzo fajnie mi się jeździło na Hayabusie, ale zanim będę myślał o przesiadce, to zamierzam jeszcze podszkolić nieco swoje umiejętności na mniejszych pojemnościach i mocach.