Gdzie ta wiosna ?
Rozpoczęła się astronomiczna i kalendarzowa wiosna. Niestety jak się wyjrzy za okno to widać, że natura nic sobie z tego nie robi. W ogródku nadal leży śnieg a temperatura oscyluje w okolicach zera. Pogoda bardziej się nadaje do jazdy na snowboardzie niż motocyklu… no ale cóż zrobić skoro jeździć trzeba, bo można zostać okrzykniętym ‘ciepłym pączkiem’
Pewnie więc się zastanawiacie dlaczego siedzę teraz w domu i piszę te bzdety zamiast grzać motocykl i szykować się do jazdy. Pewnie gdyby to był mój pierwszy albo drugi sezon na motocyklu to tak by właśnie było, ale przeżyłem już kilka sezonów i chcę jeszcze trochę przeżyć, dlatego wolę tu siedzieć i napisać coś, co być może da niektórym do myślenia i spowoduje, że trochę ostrożniej będą się obchodzić z manetką przynajmniej na początku sezonu.
Niedawno na Ścigaczu pokazał się artykuł o kontrowersyjnym tytule: “Inauguracyjna śmierć motocyklisty”, polecam jego przeczytanie przed tym jak wsiądziecie pierwszy raz na motocykl w tym roku i w każdym kolejnym. Lovtza napisał tam wszystko to, co wiedzą już ci starsi stażem motocykliści, a niektórzy ‘młodzi’ uważają, że ich to nie dotyczy. Ja rozpoczynałem już sezon kilka razy i na początku każdego sezonu czułem się nieomal tak, jak bym wcześniej nie jeździł na motocyklu, choć przejeździłem już w sumie ponad 70 tys. km. Pewnie, że mnie korci, żeby sprawdzić jak się tą ‘latającą kanapą’ jeździ, ale co to za jazda, kiedy asfalt jest zimny, opony się nie kleją i dłonie marzną w rękawiczkach? Na dodatek na drogach pełno dziur, piachu i żwiru, bo gdzieniegdzie zabrali się już za łatanie. Nie wiem jak Wy, ale ja poczekam jeszcze trochę aż temperatura się podniesie i wtedy na tyle spokojnie na ile rozsądek mnie będzie trzymał rozpocznę sezon, żeby zrobić kolejne kilkanaście tysięcy kilometrów. Kiedyś Petr na Tradycyjnym Wielkosobotnim Jajcowaniu bardzo trafnie zacytował pewną reklamę: “Jeszcze się Książe ponajeżdża”