WEK 2017 Runda 3: Czwarte miejsce w Le Mans
23 listopada na legendarnym torze Circuit de la Sarthe znanego głównie z wyścigów 24h Le Mans odbyła się 3-cia runda WEK 2017. Tor ten charakteryzuje się kilkoma bardzo długimi prostymi, gdzie samochody grupy GTE rozpędzają się do ok. 290 km/h, a pojazdy LMP grubo ponad 300. Niby technicznie nie jest trudny ale trzeba pamiętać, że każde niewłaściwe wyjście z zakrętu przed długą prostą powoduje utratę czasu idącego w dziesiąte lub nawet całe sekundy. Apexes and exits, jak to mawia mój inżynier wyścigowy 😉
Jedno okrążenie na torze w Le Mans trwa około 4 minut. Kwalifikacje dla mojej grupy trwają 15 minut, więc zdążymy zrobić maksymalnie 4 okrążenia, z czego jedno wyjazdowe, które się nie liczy, zatem zostają 3. Taktyka jaką obrałem to zaliczyć pierwsze jako czyste, nie ryzykując jazdy na granicy i wyjazdu poza tor, a na następnych dopiero podkręcić tempo i poprawić czas. Strategia nawet się sprawdziła, bo do wyścigu stanąłem na 9-tej pozycji z grupy GTE, czyli 16-tej doliczając samochody LMP, których w SemiPRO było 7. Tutaj start musiał być szybki i zdecydowany, oczywiście należało zachować ostrożność, ale pierwsze zakręty nie są tak ciasne jak T1 na Spa więc trzeba było rwać do przodu.
Wystartowałem nieźle, nawet musiałem troszkę przyhamować za niebieską Corvette, żeby nie najechać na tył. LMP już zaczęły odjeżdżać, ale gdzieś wśród GTE był kontakt i nad torem zaczął się unosić dym i kurz. Zjechałem mocno do wewnętrznej toru i jadąc już lewą stroną po poboczu ominąłem to zamieszanie. Dostałem jeszcze lekki strzał w tył, ale wyprowadziłem auto z poślizgu i wcisnąłem gaz do dechy widząc, że przede mną zostały zaledwie 4 samochody z klasy GTE. Za chwile wyprzedziły mnie jeszcze dwa LMP, które postawiło gdzieś bokiem i już zaczynały gonić pozostałe, ale ja miałem w zasięgu wzroku całą czołówkę klasy i ze 4 sekundy przewagi nad pozostałymi. W takiej grupce przejechaliśmy ze 6 okrążeń, po drodze były jakieś przetasowania z przodu, ale ja cały czas trzymałem się na 5-tej pozycji i zbliżałem do tej czwórki. W lusterkach świeciło pustkami, do czasu aż zaczęły się między nami pojawiać samochody LMP. Czasem ktoś przede mną pobocze złapał, czasem za szybko wszedł w zakręt, więc na 7-mym okrążeniu byłem już na tyle blisko, że zrównałem się z czarnym Ferrari prowadzonym przez Marcina. Ale ten miał lepszą linię przed Porsche Curves i musiałem odpuścić, więc przyszło mi jeszcze gonić go ponad pół okrążenia zanim popełnił błąd i go wyprzedziłem. Po drodze jeszcze wyprzedziłem Porsche, za którym skryłem się w cieniu aerodynamicznym i wyskoczyłem przed zakrętem. No to jestem 3-ci, pół godziny wyścigu za nami, została godzina.
Przez kolejne okrążenia niewiele się dzieje. Mam ze 3 sekundy straty i ze 2 zapasu do następnego, jadę sam, co jakiś czas śmigają koło mnie jakieś LMP. Po około 40 minutach trwania wyścigu Corvetta przede mną zjeżdża do Pit Lane, zjeżdża też Porsche jadące za mną. Ja jeszcze mam paliwa na ponad dwa okrążenia więc jadę dalej, opony wytrzymają. Na następnym okrążeniu zjeżdża lider, więc jadę pierwszy. Ale też muszę zaraz zjechać do boxu na wymianę opon i tankowanie. Wyjeżdżam drugi, kilka sekund za liderem. Całkiem nieźle ale bez napędzenia z prostej start/meta i z ciężkim bakiem po chwili moja przewaga powoli topnieje. Muszę wcześniej hamować, bo mam koło 100l paliwa i świeże opony na których jest jeszcze nieco śliska warstwa ochronna. Pan Marian w Corvette CR7, ZooBBQ w Porsche 911 RSR i Sim-R w Ferrari 458 GT2 siedzą mi na ogonie. Jestem za wolny na szykanach Forda i po dwóch okrążeniach kierowca Corvetty wychodzi szerzej na prostą start/meta i mnie wyprzedza. Na najdłuższej prostej Mulsanne Straight w moim cieniu aerodynamicznym chowa się Porszak i zrównuje się ze mną na wejściach w zakręty. Ale trzymam wewnętrzną i nie daję się wyprzedzić. W końcu za trzecim podejściem na Indianapolis udaje mu się wyprzedzić. Porsche Curves, szykany, Esses, Tertre Rouge i teraz ja jadę w jego slipstreamie na Mulsanne Straight.
Do zakrętów dojeżdżamy łeb w łeb, ale on jest na wewnętrznej więc chowam się za nim. Z zakrętu wychodzi lepiej, próbuję znów złapać strumień ale jestem trochę za daleko. Następna szykana na Mulsanne. Indianapolis, Arnage, coś wybiło mnie z rytmu, odjeżdża mi. Już ponad godzina wyścigu za nami. Tomek, który jest liderem już odjechał nam na 15 sekund, ale Porszaka i Corvette ciągle mam w zasięgu. Za mną Sim-R w czarnym Ferrari ale dystans między nami się raczej nie zmienia. Około 75 minuty Ferrari znika, okazuje się że przyjął strategię na miękkie opony i dwie wizyty w alei serwisowej. Ja jadę na jeden Pit Stop i Medy. Za sobą mam pusto i co najmniej kilka sekund zapasu. Apeksy i wyjścia, apeksy i wyjścia! Trzeba dogonić Porszaka przede mną.
Zbliża się 90 minuta, mój inżynier mówi, że przewaga się zmniejszyła, widzę to też wyraźnie przed sobą. Ostatnie okrążenie. Doganiamy Porsche z końcówki, mój rywal dubluje go na Tertre Rouge, ja doganiam na prostej Mulsanne i łapię strumień. Dublowany samochód ustępuje mi drogi, trochę za wcześnie bo chciałem jeszcze trochę podgonić będąc w slipstreamie i niefortunnie bo zjeżdża do wewnętrznej. Muszę ostrzej przyhamować i zostawić trochę miejsca na wszelki wypadek. Wejście w zakręt, wyjście i kolejna prosta, ale za daleko żeby złapać strumień. Ale mój rywal wyraźnie zwalnia na zakrętach Porsche. Pewnie kończą się już opony i jedzie bardziej zachowawczo. Doganiam go na szykanach Forda, tuż przed metą. Widzę, że przyjmuje linię defensywną, pilnuje swojej pozycji. Ja już siedzę mu na zderzaku, ostatnia szykana, on hamuje bardzo wcześnie i dochodzi do kontaktu. Ale nikt nie ucierpiał, wjeżdżamy na metę – ja za nim, a tak blisko było do podium! Ale czwarte miejsce to póki co moje najwyższe w tej lidze i daje mi sporo punktów do klasyfikacji.
7 grudnia wyścig na torze Monza.
Pięknie opisane Piotrek. Naprawdę super się czyta zwłaszcza jeśli ma się w ferworze wyścigu swój mikro epizod 🙂